3.09.2013

Smutek.

     Interesuję się wszystkim, co ma jakiś sens. Czasami bywa tak, że szukając sensu zatracam się odkrywając, że go nie uświadczę. Jeśli ryzykujemy to opcje mamy dwie. Pierwszą z nich jest zwycięstwo, duma bez uprzedzenia i radość. Drugą jest porażka, po której zdobywamy doświadczenie przez co powiększamy swoją mądrość. Czasami bywa tak, że Twój najlepszy Przyjaciel przez duże P chce odejść,
a my mu na to nie pozwalamy. I tutaj właśnie zatracam się w szukaniu sposobów: witamin, wspomagaczy, bo zwykła, bezinteresowna miłość nie pomaga.

     Nie widzę ogników radości w jej oczach ani sensu. Nie widzę prostej i szczerej chęci zabawy, poznawania świata, która towarzyszyła nam ostatnie 13 lat. Tak, to już 13 lat - mnóstwo czasu i połamanych gałęzi. Pojawił się nowy Przyjaciel. Znamy się krótko, zaledwie 3 lata, ale możemy na sobie polegać. Ma zupełnie inny charakter - jest rozrywkowy, głośny i bardzo niebezpieczny. Nie raz mi udowodnił, że jest w stanie kogoś dla mnie pogruchotać. Czy to dobrze? Myślę, że tak... Próbował zawrzeć sojusz z moim facetem. Plan spalił na panewce i nawet źdźbło sympatii nie pozostało na ich wspólnej, niedoszłej drodze.
Z Nią zawsze było inaczej, każdego witała z uśmiechem, a nawet z moją Miłością potrafiła wypić nawet piwo! Upiła się, usnęła, całą imprezę się wierciła, ale kolejnego dnia nikomu nie miała niczego za złe. Domagała się tylko śniadania, ale to czysta fizjologia się kłania...



     Widziałam różne przykre rzeczy w swoim życiu i w jakiś sposób się z nimi wiązałam. Zawijam sobie sznurek powoli na gardle i wiem, że będę płakać, i wiem, że będę musiała z kimś na ten temat porozmawiać. Kupię butelkę dobrego wina, wypiję ją z przyjemnością oglądając zdjęcia z czasów, gdy była zdrowa, gdy szturchała mnie i przewracała, a ja jej oddawałam z nawiązką.

     Podobno żyjemy w wolnym kraju (z którego notabene chcę zwiać w perfidny sposób z premedytacją
w poszukiwaniu cywilizacji), ale jeśli będę chciała uśpić swoją ukochaną suczkę
[, która niemalże ciągała mnie za gacie w dzieciństwie, która wycałowała mnie jak mało kto na świecie (prócz mamy...), która przyniosła mi ocean robaków i bakterii, która była mi wierna, i którą już raz odratowałam wydając na leki dwie wypłaty i szukając kolejnych pieniędzy, która obrażała się na mnie o byle co (charakterna bestia), która taplała się w błocie i prychała przy czesaniu, która...]
to jakieś durne przepisy mówią, że właściciel przy uśpieniu ma być - BYĆ! - do momentu, gdy pies nie zdechnie. I mam patrzeć na "zdychanie" mojego ukochanego Przyjaciela, bo tak ją traktuję i cenię ją bardziej niż większość ludzi, których znam.
     Być może przejaskrawiam powyższy opis, ale dla mnie to jest nie-ludzkie, nie-psie!

1 komentarz: