26.08.2013

Lubię i potrzebuję pornografii.

     Wybawca od kryzysu wszelakiego w Polsce - Wielka Brytania zapowiedziała ostatnio zablokowanie stron pornograficznych dla wszystkich użytkowników powyższych stron www. Starzy wyjadacze wiedzą o czym mowa - o lekkich chwilach uniesienia. 

     Każdy osobnik, który chciałby "skorzystać" z oglądania wdzięków i ich ruchów musiałby zgłosić się do swojego dostawcy internetu, poinformować go, a w zasadzie udowodnić mu, iż jest pełnoletni (wiekowo, na umyśle na szczęście nie), a efektem byłaby możliwość zdjęcia swego rodzaju blokady rodzicielskiej z internetu. W Polsce też rozgorzała niemała dyskusja na ten temat, lecz nasz prezydento-premiero-kat Donek pozwolił odetchnąć naszemu narodowi i zapowiedział, iż takie zmiany wprowadzone w życie nie będą.

     Nasz naród odetchnął z ulgą. Większość z nas lubi i potrzebuje pornografii - mimo tego, iż się do tych pobudek nie przyznaje. Bo wstydliwe to, bo dewiacją niektórym zalatuje... 
     Każdy ma inny gust - w sprawie pornografii również. Czasami nie ma mężczyzny/kobiety obok, aby swoje zachcianki spełnić. Nie trzeba być samotnym, wystarczy, iż druga połówka - lepsza bądź gorsza - jest na innym kontynencie. Głupio kogoś zdradzić, takie czyny wychodzą na światło dzienne czasami poprzez ciążę lub wirusa złapanego w miejscy, które chcielibyśmy mieć pocałowane, a tu ni cholery człowiek się nie odważy tknąć kijem. Pornografia to przydatna działka - zarobić na tym można, wyżyć się można i życia się pozbyć też można. Lubię i potrzebuję pornografii ja, która jestem w stałym związku. Niekiedy jest to forma inspiracji, ale czasami też odreagowania, bo fantazję naszą trzeba pobudzać poprzez różne bodźce. Przyznanie się do zerkania od czasu do czasu na filmik dla dorosłych u niektórych stworzy obraz dewianta - niestety, ale każda z tych osób choć raz w pewnej chwili swojego życia korzystała z tego rodzaju uciechy. Tak - są dzieci w wieku 12, 14 czy 15 lat, które interesują się sprawą seksu. Jeśli rodzice nie będą z nimi rozmawiać na temat zadowalania siebie lub innych (niekoniecznie przeciwnej płci) to nasze pocieszy będą sięgać choćby po najbardziej rozreklamowany redtube. 

      A czym była debata polityczna w tej kwestii? Przykryciem nam oczu klapkami i traktowaniu nas niczym chabetom w społeczeństwie.

     Z innej beczki: padło dzisiaj słowo internet, a mnie się przypomniała definicja internetu (tutaj: bezprzewodowego), którą mój znajomy próbował zobrazować za pomocą przyrządu zwanego telefonem stacjonarnym. K - pani po sześćdziesiątce, M - kolega w wieku lat około trzydziestu.

K - ale ja nie rozumiem co to ten internet
M - proszę pani, to jest ogólnoświatowa sieć komputerowa nazywana przestrzenią numerów IP... (mija 10 minut...)
K - ale ja nie wiem co to "aj pi"...
M - widziała pani morze?
K - tak! (chęć współpracy wyczuwalna w głosie)
M - no... to niech sobie pani to morze wyobrazi, takie duże i takie, które nie ma granic, widzi to pani?
K - tak, widzę!
M - na pewno? (bo nigdy nie wiadomo, co babcia wymyśli)
K - tak, tak - kiedyś nawet byłam
M - to teraz jak pani widzi to morze, to ma pani wiadro - jakie pani tylko lubi, ale takie, które ma przynajmniej z pięć litrów objętości, widzi pani to wiadro?
K - tak, widzę i mam je
M - to nabiera pani sobie wody do tego wiadra, wody z morza, pakuje pani to wiadro z wodą do auta i jedzie pani tam, gdzie wody nie ma, gdzieś w środek Polski, jedzie pani?
K - tak, tak, jadę... (współpraca pełna)
M - no... to zatrzymuje się pani i teraz tak: morze to był internet, a wiadro z wodą z morza to kawałek internetu, który pani sobie gdzieś w świat zabrała, tak?
K - tak
M - i to jest internet bezprzewodowy! nie musi być pani koło internetu żeby mieć internet, rozumie to pani?
K - tak, teraz rozumiem :)

3 komentarze:

  1. Też lubię ale się nie przyznaję. Poza tym wkurza mnie jak czasami za bardzo mnie wciąga i nie daje spokojnie pracować.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zacznijmy od tego, że nie istnieje ścisła definicja pornografii... swojego czasu niejaki Jerzy Urban został pozwany do sądu za jej rozpowszechnianie i sprawę umorzono, bo zażądał podania definicji, ale nikt jej nie potrafił sformułować...
    bo jest to sprawa względna i intuicyjna... niby "wiemy" o co chodzi, ale każdy "wie" inaczej...
    tyle filozofii...
    podobno ludzie dzielą się na tych, którzy porno oglądają i tych, którzy MÓWIĄ, że nie oglądają... zwłaszcza dotyczy to kobiet... co prawda istnieje gatunek /"female friendly"/ tworzony specjalnie dla kobiet, ale okazuje się, że wielu kobietom wcale się to nie podoba, wolą np. prościutkie produkcje z gatunku "gonzo" /notabene nudne jak jasna cholera/...
    najbardziej mnie bawi, gdy słyszę katolsko - konserwatywne /oraz od niektórych odmian feministek/ farmazony na temat rzekomego "pozbawiania kobiety godności, bo jest traktowana jak przedmiot"... większej bzdury nie słyszałem w życiu, bo na większości filmów kobieta ma możliwość wykazania się pełną ekspresją, zaś z chłopa widać tylko kawałek... to kto tu jest traktowany jak przedmiot?... pominę już fakt, że mężczyźni zarabiają 10 razy mniej od kobiet w tej branży i podobno jest to ciężki kawałek chleba...
    /mowa rzecz jasna o dziale "straight" stanowiącym większość, bo gejowskie porno to jeszcze inna bajka... ale jak już o gejowskim porno mowa, to pewną ciekawostką jest to, że ogląda je więcej kobiet (hetero) niż samych gejów/...
    ...
    co do drugiej części posta, to skojarzył mi się pewien kawał:
    - co to jest telegraf?...
    - wyobraź sobie jamnika, takiego baaardzo długiego, którego gdy pociągniesz za ogon, to zaszczeka, zawarczy, zaskomli itd...
    - a co to jest telegraf "bez drutu"?...
    - to jest to samo, tyle że bez jamnika...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
  3. Telegraf bardzo mnie się spodobał - szkoda jamnika, ale to psy wredne są... Do tej pory nie spotkałam na swojej drodze życia (a być może spotkam, ponieważ do tej pory jest ona w miarę krótka) kobiety, która przyznała się do uciech w formie filmików właśnie... Faceci - owszem, są również tacy, którzy się oglądaniem "gołych lasek" rajcują, ale w niektórych etapach życia tak być musi. "Dupeczki" to główne motto ich życia. ;) Przypuszczam również, że istnieją mężczyźni dorośli (doświadczeni życiem, jak i wyrośnięci fizycznie, czyli posiadający wszystko na swoim miejscu), którzy mimo kochanej/seksownej/ordynarnej żony/dziewczyny korzystają z tego typu rozrywki. Inaczej: "Kobiety poprawiają staniki kiedy tylko im pasuje, i nikt nie reaguje. Raz poprawię sobie jajka i ludziom odbija." ;)

    OdpowiedzUsuń